Skręciła w ciemniejszą ulicę która prowadziła do jego domu. Jego rodziców nie było w domu, przynajmniej tak napisał w wiadomości. Dziewczyna była rozradowana, że mogła go zobaczyć. Uzależniła się od niego, nie będąc nawet tego świadoma.
***
-Lucy-san~!
-Tak? -odpowiedziała miło blondynka, do niebiesko-włosej.
-Mam problem z matematyką. W ogóle nie rozumiem tego wzoru na równania. Wytłumaczyłabyś mi to? -zapytała młodsza dziewczynka.
-Oczywiście Wendy. Chodźmy do sali matematycznej, tam będzie spokój i postaram ci się wszystko wytłumaczyć.
Heartfilia razem z młodszą koleżanką poszły schodami na górę. Z dołu obserwowały je dwie dziewczyny. Ich wzrok był przepełniony nienawiścią.
-Widziałaś ją? -powiedziała pierwsza z pogardą.
-No. Ale idiotka. Co ona sobie myśli?
-Ma chłopaka, jest taka miła i przyjemna, każdemu pomaga, nauczyciele ją uwielbiają i jeszcze jest bogata. No i oczywiście stopnie ma świetne i jest lubiana. -powiedziała, prychając pierwsza.
-Ale za to my jesteśmy takie śliczne! -piskneła ta druga, po czym obie zaczęły chichotać i uciekły do toalety poprawić kreskę na oku.
W tym czasie Lucy i Wendy zdążyły już wejść do sali i zacząć robić zadanie. Młodsza była bardzo skupiona, starsza chodziła po klasie, prawie jak nauczycielka. W pewnym momencie, podniosła głowę z nad zadania i zapytała nieśmiało:
-Lucy-san... Bo ty jesteś taka ładna i lubiana! I masz takie dobre oceny. Jak ty to robisz? Ja mam tylko kilku przyjaciół i ocen też nie mam najlepszych...
Brązowooka popatrzyła na zadającą pytanie ze zdziwieniem.
-C-co? Ja?
-Oczywiście, że ty.
-Przestań. Oceny mam dobre, bo w miarę to rozumiem, ładna nie jestem - jestem jak każdy inny, a i tak w szkole jest tyle ładniejszych dziewczynek ode mnie! A lubiana jestem chyba dlatego, że jestem śmiała... -szepnęła, lekko się zaczerwieniając.
-I jeszcze taka skromna~ -dodała dziewczynka.
Obie zaczęły się śmiać, po czym Lucy wróciła do tłumaczenia zadania.
***
Wszystko było takie perfekcyjne. Lucy, mała skromna dziewczynka, po długich latach nauki i douczania się, wreszcie w liceum jest w stanie nadążać z materiałem. I wychodzą jej dobre oceny. Z dnia na dzień po prostu w oczach chłopców stała się atrakcyjniejsza, nie robiąc nic specjalnego. Wreszcie pokonała swoją nieśmiałość i stała się lubiana, przez co znalazła idealnego chłopaka. W dodatku jej rodzice mieli dobrą pracę i pieniędzy nie brakowało. Czy mogło być piękniej?
Dziewczyna poszła ze swoimi przyjaciółkami ze szkoły do kawiarni. Była taka szczęśliwa. Dziewczyny weszły do kawiarni i usiadły na sofach. Kelnerka podeszła i rozdała im karty menu. Każda wybrała średnią kawę i już chciały zamówić, kiedy nagle średniej wysokości niebiesko-włosa dziewczyna krzyknęła:
-O nie! Zapomniałam portfela! -krzyknęła, wstając z siedzenia.
Lucy popatrzyła na swoją koleżankę.
-Nie martw się kochana. -powiedziała spokojnie. -Ja wzięłam więcej niż planowałam. Postawię wam wszystkim dużą kawę z ciastkiem!
Jej słowa wywołały uśmiech na twarzach dziewczyn. Siedziały i piły kawę ponad dwie godziny, rozmawiając o szkole i ubraniach. Spędziły świetny czas razem... Ale gdyby Heartfilia wiedziała, o czym tak naprawdę myślały wtedy jej przyjaciółki, to pewnie by się załamała...
***
Mijały dni. Nic specjalnego się nie działo. Lucy chodziła do kawiarni z koleżankami z klasy i razem piły kawę. W weekend chodziła do domu swojego chłopaka. Uwielbiała czochrać jego ciemne włosy. W szkole miała nadal tak samo dobre oceny. Coraz więcej ludzi zaczęło ją lubić. Wszystko było by dobrze, gdyby tak było już na zawsze... Ale nic nie trwa wiecznie.
Dziewczyna szła z szerokim uśmiechem na twarzy. Po drodze spotkała Juvię, swoją koleżankę z klasy, z którą często chodziła do kawiarni. Razem szły wolnym krokiem, kiedy nagle niebiesko-włosa powiedziała nieśmiałym głosem:
-Hm... Lucy, bo mam takie pytanie... B-bo potrzebuję troszkę pieniędzy. Mam problemy w domu, tata stracił pracę, nie ma pieniędzy na jedzenie... Głupio mi o to prosić, serio.
Heartfilię wstrząsnęło. "Juvia nie ma pieniędzy na jedzenie? Ja mam ich nadmiar, a ona biedna się głodzi? Jej ojciec stracił pracę, nie mają z czego żyć... Muszę zareagować."
-Juvia, kochanie~! Czemu od razu nie mówiłaś? Biedactwo...!
-L-lucy...
-Juvia, z takimi sprawami to od razu do mnie! Już ci daję pieniądze, najlepiej daj je od razu mamie, żeby miała za co kupić jedzenie! O Boże, to straszne... -Lucy na prawdę przejęła się sytuacją przyjaciółki.
-Uspokój się. Nic strasznego się nie stało... -szepnęła niebiesko-włosa.
-Jak to nic? -krzyknęła dziewczyna. -Już, proszę, trzymaj...
Blondynka wręczyła koleżance 1000 złotych monet. Nie zostało jej nic w portfelu, ale nie przejmowała się tym. Wiedziała, że jak wróci do domu, to dostanie kolejne pieniądze.
-Boże, dziękuję... Lucy, kocham cię! -szepnęła Loxar, przytulając dziewczynę.
-Nie ma za co. -odparła spokojnie brązowooka.
Po tym wydarzeniu, uczennice razem poszły do szkoły. Po długim szkolnym dniu, blondynka chciała zaprosić swe liczne koleżanki na kawkę, ale zapomniała, że wszystkie pieniądze oddała Juvii. Musiała przeprosić koleżanki i odmówić dzisiejszego wypadu.
-Ale jak to? -oburzyła się jedna.
-Zawsze po szkole nas zabierasz! -dodała druga.
-Po prostu nie chcesz już nam stawiać... -syknęła trzecia.
Blondynka nie wiedziała o co chodzi jej przyjaciółkom. Nie chciały z nią iść... bo za nie nie zapłaci?
-A-ale dziewczyny, o co wam chodzi...? -zapytała, jak zawsze opanowana, podczas gdy w środku krzyczała.
-No po prostu nie chcesz nigdzie z nami iść i nam stawiać! Wiemy, że masz dużo kasy a i tak jesteś egoistką! Nienawidzę cię~! -krzyknęła dziewczyna o krótkich, białych włosach.
Lucy chciała do niej podejść i ją przytulić, ale ta ją odepchnęła i odbiegła od niej.
-Spadaj! -krzyknęła, po czym otarła łzę z policzka.
Reszta dziewczyn do niej doszła i wszystkie zaczęły ją przytulać. Większość mierzyła Heartfilię wzrokiem.
-A-ale o co...? -zaczęła.
-No o nic, nie rozumiesz egoistko! -zaczęły się rzucać uczennice.
Blondynka już nic nie rozumiała. Była pewna, że koleżanki chodziły z nią do kawiarni dla przyjemności i żeby pogadać... A nie dlatego, żeby zjeść i wypić na jej koszt. To był dla niej prawdziwy szok. Myślała, że może na nie liczyć, a one odwracają się od niej za taki idiotyzm. Wszystkie pięć. Przecież by im postawiła następnym razem...
***
Od tamtego zajścia, kontakty Lucy i jej przyjaciółek się pogorszyły. Na przerwach głównie rozmawiała z Wendy, a czasami z Erzą, ze starszej klasy. Juvia nie przychodziła do szkoły, a Lisanna i inne dziewczyny nie chciały z nią rozmawiać. Było jej tak przykro, że z dnia na dzień koleżanki się od niej odwróciły. Ale pomyślała sobie, że da radę, że ma jeszcze prawdziwych przyjaciół i ma idealnego chłopaka....
Wzięła swoją torbę z podłogi, gdy tylko zadzwonił dzwonek. Założyła ją na ramię, po czym wyszła z klasy. Wszyscy się na nią patrzyli. Wszystko się tak szybko zmieniło - była popularna, mogła porozmawiać z każdym z klasy, a teraz to może jedną osobę jest w stanie się spytać co było na zadanie... Szła szybko, nie odwracając się za siebie. Wyszła ze szkoły i przed drzwiami zobaczyła szkarłatno-włosą uczennicę.
-Erza! -krzyknęła radośnie.
Jedynie jej widok poprawiał głównej bohaterce humor. Poznała ją dwa tygodnie temu, jak jeszcze była popularna. Wtedy nie za bardzo się polubiły, ponieważ za Heartfilią zawsze chodziły jej koleżanki od kawy. Ale teraz jest już dużo lepiej.
-O, też teraz kończysz? -zapytała, odwracając się w stronę blondynki.
-Tak. Po drodze jeszcze wstąpię na kawę i ciastko. Pójdziesz ze mną?
-Nie, dzięki. Trochę się spieszę.
-Ah, okay~
Kroczyły równo koło siebie. Tematy do rozmów im się trochę skończyły. Nie znały się za dobrze. W pewnym momencie Scarlet skręciła w odrębną uliczkę. Jej koleżanka do niej machała, ale ta chyba tego nie zauważyła.
Lucy zrobiło się smutno. Poczuła się samotna. Sama na tym świecie...
***
W domu spokojnie odrabiała lekcje. Potem słuchała muzyki, myśląc o różnych sprawach, nie dokońca związanych ze szkołą. Nie chciała o tym myśleć. O fakcie, że przez jedno, głupie zdanie, straciła wszystko, na co tak ciężko pracowała. Najgorsze w tym wszystkim było to, że sytuacja się powtórzyła. Jej koleżanki poprosiły ją, żeby wzięła je na kawę, bo jej wybaczyły, ale Lucy nie miała pieniędzy. Dziewczyny zaczęły na nią krzyczeć, po czym powiedziały, że już nigdy się do niej nie odezwą. Uczennicy było tak strasznie smutno. Stracić wszystko w jednym, krótkim momencie...
-Lucy~! Obiad!
Heartfilia szybko pobiegła do kuchni. Tylko to ją ratowało. Fakt, że ma przy sobie kochającą rodzinę i idealnego chłopaka. Tylko dzięki temu, się jeszcze nie załamała. Ale i tak była już na granicy.
***
Blondynka spotkała się ze swoim chłopakiem, który ją pociesza i dodaje sił. Dziewczyna jest wniebowzięta. Czuje się przy nim taka bezpieczna... Została a niego na noc, a na zajutrz poszła do szkoły. Spotkała się z Erzą przed bramą szkoły. Razem weszły do budynku szkolengo. Niestety, nie były w tych samych klasach, więc szkarłatnowłosa skręciła w lewo, na parterze, zaś Heartfilia poszła schodami na najwyższe piętro. Wkroczyła do sali, w której nagle ucichło. Wszyscy się na nią patrzyli. Na początku poczuła się nieswojo, lecz w końcu przestała zwracać na to uwagę. Miała już dosyć, że przez swoją dobroć, nikt jej nie lubił. Siadła na swoim miejscu, po czym odpłynęła w krainę swoich marzeń. Po lekcjach, spiesząc się, wyszła z sali. Szybciutko wyszła ze szkoły. Chciała być jak najszybciej w domu. Kiedy szła po ciemnym od brudu asfalcie, nagle usłyszała swoje imię. Nie wiedziała kto ją woła. Odwróciła się, lecz nikogo nie ujrzała. Popatrzyła przed siebie i ujrzała małą osóbkę machającą jej z daleka. Nie rozpoznała kto to, ale poszła w jej stronę.
-Lucy? To ty? Nie mogę uwierzyć że cię spotkałam! -krzyknęła drobna dziewczynka.
Dopiero wtedy blondynka ją rozpoznała. To była Levy, jej przyjaciółka z przedszkola.
-Levy?! To serio ty? -krzyknęła szczęśliwa.
-Tak! Nie mogę uwierzyć, że cię spotkałam! Tak długo się nie widziałyśmy... Co tam u ciebie?
-Ja też! Jestem przeszczęśliwa! Tak bardzo mi cię brakowało! U mnie... -tu Lucy się zatrzymała. Już miała powiedzieć, że wszystko perfekcyjnie, po czym sobie przypomniała, że wcale tak nie jest. -...jakoś leci. Znaczy jest coś, o czym chciałabym ci powiedzieć.
-Czyli dłuższy temat do rozmów? -Levy nieśmiało się uśmiechnęła.
-T-tak...
-Mój dom jest niedaleko stąd. Zamiast stać na środku ulicy, może do mnie wpadniesz?
-Dziękuję za zaproszenie! Chcętnie wpadnę.
-Nadal lubisz gorącą czekoladę?
-Oczywiście, że tak! Kocham ją. A najbardziej tę, którą robi twoja mama!
Dziewczyny powoli poszły w stronę domu niebieskowłosej. Rozmawiały o różnych błachych tematach, dzięki czemu blondynka zupełnie zapomniała o strasznej rzeczywistości.
***
W szkole coraz więcej ludzi jej nie lubi. Nawet ci, z którymi nigdy nie rozmawiała. Plotki na jej temat stawały się coraz bardziej zmyślone i ciężkie. Nie mogła już tego wytrzymać. Zauważyła, że nawet Wendy boi się już z nią rozmawiać. Nie wiedziała, czemu ludziom taką wielką radość sprawia znęcanie się nad innymi. Na szczęście, przestało już ją obchodzić co sądzą o niej inni. Szkoła stała się dla niej okropnym miejscem, ale jak tylko lekcje się kończyły, czuła wolność. I miała kochającego chłopaka. Pomyślała, że nic gorszego się już nie może przytrafić. Chciała cieszyć się życiem, takim jakie jest...
Nie wiedziała, że to dopiero początek jej trudnych zmagań.
Wyjątkowo długo pisałam tego one-shota (który będzie podzielony na dwie części).
Napiszcie, co o nim sądzicie i czy coś powinnam poprawić - bardzo mi to pomoże rozwinąć dalszą akcję.
Teraz pójdę dopisać coś do moich innych one-shotów.
~Er-chan